środa, 8 lipca 2015

Catch the wind

Pomimo wszystko.

po 8 miesiącach dobrze się czuję, co miesiąc wlew leku biologicznego.
Niestety, dalej na sterydach, ale już bez chemii. Chociaż jakiś krótki okres czasu.
Nie mogę ćwiczyć póki co, ale kupiłam dmuchaną piłkę i może brzuszki.. mam trądzik i dalej troszke od sterydów spuchnięta jestem.
Trzeba się dobrze odżywiać i dbać o siebie. Wakacje nie ma co, idealne. Nie mogę wychodzić na słońce w ogóle.

Najlepsze jest to, że bardzo możliwe, że nie byłabym chora gdybym nie przeciążyła organizmu w okresie sierpień/wrzesień. A ja durna pracowałam, po 16 godzin dziennie, dla ajenta który okazał się kompletnie nieodpowiedzialnym, bez ambicji i honoru człowiekiem, który mi wisi 1600 zł. Ciągle.
Przez niego straciłam rok z życia, naprawdę rok z życia wycięty. O mało nie zostałam kaleką.

Mam sokowirówkę, mikser.. pełno warzyw i owoców. Nowy rozdział w życiu..
Naprawdę nie doceniamy tego co mamy. Tak jak ja, póki miałam zajebiste zdrowie nie szanowałam go, aż do teraz.
A teraz jestem chora do końca życia, muszę na siebie uważać. Biorę mnóstwo leków, co miesiąc szpital, kontrola wszystkiego.. Tak będzie jeszcze przez najbliższe 16 miesięcy.

Muszę poczytać co u Was.. jak się trzymacie i sobie radzicie.
Pozdrawiam.

niedziela, 12 kwietnia 2015

Disaster.

Jak powinnam się przywitać po prawie półtorarocznej przerwie?
Jak uprzedzić, przed tym jaka ta notka będzie długa?
Jak opowiedzieć Wam o tym jak moje życie się zmieniło?
Jak powinno to do mniej samej dotrzeć?

Chyba tak...

...................Maaaaatko Święta! Padam na twarz!

Słowa, które wypowiadałam przez cały sierpień i wrzesień, kiedy pracowałam w sklepie spożywco-prasowym na lotnisku.Szesnaście godzin dziennie czasami kilka dni pod rząd. Ajent sklepu zbankrutował i prosił o pomoc mnie i jeszcze parę osób... to pomagaliśmy, a wypłata za wrzesień miała być w styczniu. Jakieś 1600 zł. Jeszcze nie dostałam. Pewna Pani dowiedziała się, że tam będę kończyć pracę to zaproponowała mi od października u siebie w restauracji. Super. Za mieszkanie będzie jak zapłacić, za szkołę też.
Mieszkałam wówczas ze swoim chłopakiem, tym, z którym jestem już 4,5 roku.
10 godzin dziennie tym razem na lotnisku, ale lżejsza praca.

Doobra. Mamy 16 października i w końcu wolne. Ani szkoły na weekend, ani pracy, jadę do domu zobaczyć się z przyjaciółką i dosłownie urżnąć. (Jeżeli chodzi o dietę w tamtym czasie to była kawa, energetyki i szybkie jedzenie, traciłam ciągle przez prace i brak czasu na wadze).
Po tym wieczorze budzę się u koleżanki i ciężko mi się poruszać. Całe plecy bolą i żuchwa. Myślałam, że musiałam bardzo źle spać, idzie przeziębienie i ósemki mi się przebijają.

Wrocław ponownie i praca, coraz gorzej się czuję, nogi mnie bolą, plecy, żuchwa i stany podgorączkowe. Biorę różne przeciwbólowe i przeciwgorączkowe, pomagają ale chwilowo. Chodzę dalej do pracy gdzie już nawet się schylić nie mogę. Szefowa się denerwuje, ale każe mi iść do lekarza na lotnisku. "Grypa". Okej, przepisany antybiotyk. Leżenie w łóżku i żadnej różnicy, chłopak pomaga mi wstać do łazienki, wejść do wanny, umyć się, napić.. Waga leci, ja nie umiem chodzić, podnieść kubka z wodą..Ale! Kilka dni i poprawa. Wracam do pracy, jest ok kilka godzin i nagle koniec.. gorączka, ledwo się schylam, ledwo siedzę, ledwo myślę.. Dostaje wypłatę do ręki, wzywam taksówkę i jadę na Szpitalny Oddział Ratunkowy z chłopakiem. Tak wyglądał mój ostatni dzień w pracy.

Pobieranie krwi, badania i mój krzyk i płacz przy każdym poruszeniu. Gorączka około 40 stopni. Godzina 18. Czekanie.. Czekanie.. Lekarze mówią, że nikt mnie nie przyjmie bo nie ma reumatologa. Ja znowu płacz, a oni mówią by przyjść jutro. Nie, mówię im, że jak wyjdę to umrę, Wyniki (nie wiem czy się orientujecie) CRP 300, reszty nie pamiętam. Każą czekać, ale już zmartwieni, mówią że mnie przyjmą, dostaje kroplówkę i odlot.. budzą mnie o 2 w nocy. Sanitariusz z wózkiem inwalidzkim i w końcu zostaję przyjęta.
Nie wiem czy przeżyłam większy strach.. dwa tygodnie w szpitalu spędziłam na wózku, nie umiałam chodzić, a kiedyś się bałam, że przytyję pół kg.. 6 kroplówek dziennie, różnorakie badania i szukanie by zdiagnozować. W końcu. "CHOROBA STILLA" Mój układ odpornościowy niszczy tkanki miękkie. Super, Świetnie. Mogę do domu?
Nie, ponieważ będzie chorować do końca życia Pani, ale chcemy by się polepszyło. Wlewy sterydów. Yaaay! Nie mam gorączki i stanęłam na nogi. Z kroplówek na tabletki.
Po miesiącu wyszłam do domu. Jeszcze nigdy na tak długo do pracy nie wyszłam.
50MG sterydów, 100MG cyklosporyny plus rożne witamy. Jest ok,

Przed Bożym Narodzeniem trochę gorzej, muszę na oddział wrócić. Dodajemy Metothrexat (chemia w tabletkach (teraz już 25mg).
Jest okej.Mijają dni.. jesteśmy w styczniu. Plus 10 kg, trądzik i różne takie uboczne od sterydów, ale przynajmniej nie gorączkuję i umiem chodzić, ale przecież powoli trzeba z nich schodzić..

Jesteśmy w dniu dzisiejszym. Mieszkam z rodzicami, jestem bezrobotna, na urlopie dziekańskim. Czekam na leki biologiczne bo od półtora miesiąca gorączkuje codziennie, a ręce bolą tak, że mama podaje mi wodę w szklance z rurką bo się nie podniosę by sama się napić (godzina 6-13), nie umiem sama spodni ubrać.. wymiotuję. Wyszły wyniki na gruźlice nieokreślony. Profilaktycznie się leczę. Biorę sterydów 25mg, waga leci sama, od trzech tygodni nie wyszłam z domu. We wtorek lekarz, w środę mam się dowiedzieć czy się kwalifikuję na biologiczne.

Nie byłam przygotowana na takie życie.. Wywróciło się do góry nogami.. Nie radzę sobie.. mam 21 lat i nie zdążyłam jeszcze sporo. Nie wiem czy kiedyś będę równie wysportowana, czy będę mogła podróżować, czy będę mogła pójść na imprezę, czy będę mogła mieć dzieci przez te leki...

Chciałam się chyba wygadać.. Wiecie, jeżeli przeczytałyście wszystko to dziękuję i podziwiam, ale mam bardzo zły dzień. Bo rozmawiam ze znajomymi, a oni narzekają, że za gruba, że nie ma się w co ubrać, że jak ich starzy wkurzyli bo nie dali kasy..
A ja pragnę tylko by chociaż jeden pieprzony dzień od października nie czuć cholernego bólu.. Wariuje już od przeciwbólowych, od gorączek. Czasami trzeba się zastanowić nad wszystkim, naprawdę. Na chwile zatrzymać bo żyje się raz i nie narzekać bo póki jest się zdrowym to ma się prawie wszystko.

Pozdrawiam Was, mam nadzieję, że jeszcze tu wrócę.

poniedziałek, 25 listopada 2013

Dance Dance Dance

Kurczę, coś mi nie wychodzi pisanie często tutaj. Podobnie jest z moją skakanką, chodzeniem i brzuszkami. Bo albo Wrocław, albo coś.
I z ważeniem się. Boję się wejść na wagę bo myślę tylko o ile za dużo u siebie zobaczę i jak bardzo będzie mi przykro, chociaż wiem, że to by mnie super zmotywowało.

Ja dalej bezrobotna, chociaż teraz dostałam wypłatę. No i stypendium dziś za dwa miesiące. To z rana wszystkie lumpeksy obleciałam w mieście. Też tak macie? Ja uwielbiam buszowanie po lumpach i szukanie skarbów. Dzisiaj marynareczkę kupiłam.

Byłam również dziś na zumbie przez godzinkę. Pouczyłam na koło z geografii w sobotę i troszeczkę do projektu obozu wędrownego porobiłam. Słówka z hiszpańskiego bo w końcu mi przyszedł. No i wysyłanie CV.

Od lutego będę mieszkała we Wrocławiu z chłopakiem i jeszcze dwójką facetów.
Teraz byłam na tych targach pracy, ale niczego ciekawego się nie dowiedziałam i prócz zdobycia masy długopisów i ulotek tylko się nachodziłam.

W czwartek jadę do Wrocławia i będę do poniedziałku. No i najważniejsze. 350 zł z mojej wypłaty idzie na spełnienie marzenia bo robię tatuaż. Na łydce. Już nawet mam projekt, niżej na zdjęciu się znajduje. Tylko troszeczkę inaczej będzie wyglądał. bo będzie tylko S,W,E,N bez żadnego napisu i ani jednej literki więcej.
Najpierw mi babka zrobi test alergiczny na tusz, mam nadzieję, że się uda bo bardzo mi zależy.

A mama się dowie dopiero wtedy jak sama zauważy. To jest kartka A4, troszeczkę za duży, poproszę by zrobiono mi mniejszy.

Jak myślicie? W porządku? 
Moja notka dziś coś bez składu i ładu. Z rana do Was powpadam! I porobię te cholerne brzuszki i skakankę :)
Ale jakby nie patrzeć to diety się trzymam, nie jem nic za nic słodyczy i daleko od węglowodanów.

wtorek, 19 listopada 2013

Roar

Witajcie :)
Bardzo wam dziękuję za budujące komentarze i to, że mogę na Was liczyć i wasze dobre słowo.

Co u mnie? Wczoraj wróciłam z Wrocławia, a byłam od soboty. Jeżeli chodzi o zdrowe odżywianie i ćwiczenia. To wyglądało raczej tak: Jesteśmy głodnymi studentami i próbujemy zjeść by się najeść za grosze. A ćwiczenia? Szybko idę na tramwaj lub biegnę by mi nie uciekł.
Ogólnie przez to szybkie łażenie mój piszczel ponownie się odezwał i boli. Na uczelni w porządku. Dostałam już swoją pierwszą ocenę. -5 z podstaw turystyki, cieszę się bardzo. Za dwa tygodnie koło z geografii turystycznej. No i zaplanowanie obozu rowerowego górskiego. Jest co robić.
No i muszę jeszcze skoczyć po decyzję o stypendium bo inaczej mogę nie dostać pieniążków a 450 zł z drzewa nie zerwę :) A muszę jakoś zapłacić za kurs hiszpańskiego bo sobie kupiłam.
W czwartek jakieś targi pracy we Wrocławiu. Też myślałam aby pójść na to, a możliwe, że coś pomoże.
Jutro będę się ważyć i postaram się znaleźć internet by napisać, bo nawet w domu nie mam cały czas dostępu, ponieważ mój brat z dziewczyną i ich prawie siedmiomiesięcznym synkiem przyjechali. Kochany dzieciaczek.

Okej, lecę do Was poczytać.

-Właśnie, tańczyła, któraś z Was taniec orientalny kiedyś? Podobało Wam się? Ja byłam raz i p prostu ziewałam..





czwartek, 14 listopada 2013

Feel This

Kochane! Ale malutko nas się porobiło! Trzeba to zmienić, trzeba zdrowo się odchudzać, jeść, ćwiczyć, pozytywne nastawienie, bo takie działa tylko i wyłącznie na korzyść.
Ja wierzę, że odłożymy rzyganie, herbatki/tabletki przeczyszczające, pesymistyczne myśli i tą Anę.
Sama kiedyś tak robiłam i zawsze się kręciłam w kółko. To nic nie daje, a skutki są tylko chwilowe. U niektórych krótsze, a u innych dłuższe, ale zawsze się pojawi jojo.

Ja współpracuję z brzuszkami, skakanką, 4 kilometrowym truchtaniem na powietrzu, zumbą, dzisiaj pierwszy raz idę na taniec orientalny, herbatą zieloną, a wszystkie złe rzeczy do jedzenia (słodycze, węglowodany) zamieniłam na owoce i warzywa. Kilka dni minęło i widzę, że nastrój jesienny uciekł.
Póki co nie ważę się, ponieważ mam miesiączkę.

Dalej czekam na telefon z Rossmanna, mam czekać do piątku do 18. Zobaczymy.

A na weekend Wrocław.








wtorek, 12 listopada 2013

Anything Could Happen

No tak, któryś raz z rzędu piszę bo długim czasie, przepraszam za ciszę i mam nadzieję, że moje dzisiejsze zapewnienia na powrót potrwają dłużej niż jeden post.

Jestem do tyłu, strasznie do tyłu ze wszystkim. Ze studiami, z pracą, z dietą, z dbaniem o siebie i zmienianiem życia na lepsze, bardziej optymistyczne i pełne.

Od dziś biorę się do roboty! 50 brzuszków skośnych, 100 skakanka. Dawno, dawno temu to nawet nie była 1/3 moich ćwiczeń, ale na początek nie chcę zakwasów bym nie mogła wstać z łóżka rano  i w dodatku dziś dostałam miesiączkę (dlatego wagę podam dopiero za tydzień. Obstawiam 65 kg.. )

Wczoraj byłam we Wrocławiu by spotkać się z dziewczynami z grupy i dokończyć projekty (prawie nam wyszło! Została końcówka :) )
Muszę Wam też napisać co mi się przydarzyło, bo z szoku nie mogłam się otrząsnąć! Siedziałam w drugim przedziale od początku pociągu, w dodatku nie sama bo z koleżanką z grupy i była jeszcze jakaś śpiąca dziewczyna niedaleko. No i dwa żule.. nie wiem czy jakiś naćpane czy coś podobnego, bo na pijanych nie wyglądali. Jeden koleś Stał w drzwiach i cały czas się gapił na mnie i moją koleżankę, tak, że widać było tylko jego głowę, stwierdziłyśmy, że go olejemy i dalej czytałyśmy swoje książki. Po 15 minutach on podchodzi ze swoim na wierzchu i go sobie wali przed nami! Makabra.. tak się wystraszyłyśmy, że poleciałyśmy do konduktora, ale on w tym momencie wyszedł z pociągu na stacji. Obie roztrzęsione i obrzydzone do takiego stopnia nie mogłyśmy dojść do siebie..
I tylko sobie pomyślałam, a co by było gdyby to była matka z malutką córeczką? My to jeszcze to możemy potem olać, ale takie dziecko? Do teraz czuje obrzydzenie.

Okej trzeba przejść dalej. Wysłałam pół miesiąca temu CV do Rossmanna bo ma być otwarty w mieście gdzie mieszkam. Dostałam telefon na pierwszą rozmowę kwalifikacyjną, a na drugi dzień zaproszenie na drugą. Nie jestem jakaś po tej drugiej rozmowie bardzo zadowolona, ale czekam do piątku na telefon. A nuż może chociaż na trzymiesięczny okres próbny mnie zatrudnią za 600 zł bo to tylko pół etatu, ale jeszcze mam stypendium za zeszły rok 450 zł. Tylko kurczę, stresujące były te rozmowy bo wysyłałam CV na kasjer-sprzedawca a tu aż dwie one. Zobaczymy. Jak się nie uda trzeba będzie się przeprowadzić do Wrocławia i zamieszkać z chłopakiem :) A w sumie jesteśmy już 3 lata ze sobą to może nie będzie źle.

Okej, rozpisałam się strasznie i specjalnie, ponieważ jakbym mało napisała pewnie bym nie odzywała się w kolejnych dniach. Nie miejcie tego za złe :)
Muszę teraz posprawdzać jak Wam idzie, czy dalej jesteście i ogólnie jak się trzymacie! :)




czwartek, 5 września 2013

Powrót

Z ciężkim sumieniem i wstydem wracam.
Prowadzę blogi od pierwszej gimnazjum i prędzej czy później zawsze wracam.
Ostatni miesiąc wakacji, szukam pracy, jestem w trakcie wyrabianie książeczki sanepidowskiej być może prędzej coś znajdę ponieważ na AWF do Wrocławia się nie dostałam.
Pozostało mi WSB we Wrocławiu z Turystyką i rekreacją, Zaocznie.
Mieszkanie plus opłaty miesięczne za studia wyniosłyby mnie 850 zł minimum, także rodzice mi w tym nie pomogą :)
Myślę jednak, że do zimy uda mi się coś uzbierać i odłożyć by wtedy tam zamieszkać.. chociaż miejsce w pokoju wynająć, ponieważ mój chłopak za niecały miesiąc się wyprowadza tam ponieważ dostał się na politechnikę na dzienne, a jesteśmy od trzech lat razem iiii... nie psujmy tego ;p

Chwaliłam się już, że dalej nie mam prawka? Idiotka ze mnie, 5 egzaminów i dalej nic, ale ostatni miałam w lutym w sumie..

Jutro jadę kupić sobie wagę i.. rozpoczynamy.
Nabrało się tu i ówdzie.

Jutro więcej ode mnie! I poodwiedzam! i wracam na dobre!